Po pierwsze żadne to tam kino katastroficzne, jak butnie się go klasyfikuje. Po drugie, jak na rok 2008 efekty są właśnie katastroficzne (styropianowe ściany, że aż bije po oczach). Ogólnie rzecz ujmując - fani kina katastroficznego nie znajdą tu nic dla siebie.
Ja go oglądałam ten film od połowy i słusznie powiem, że to totalne dno. Masz racie, styropian od razu rzuca się w oczy. Ja i moja mama zgadywałyśmy jak stary jest ten film. Ustaliłyśmy koniec lat 80. Patrze na filmweb, a tu zaskoczenie 2008 rok. A tak poza tym to nie zrozumiałam czy w tym filmie chodziło o to, że Hawaje mają się zbliżyć do Antarktydy czy, że prezydent wysyła rakietą do Iraku. Gdy ta pani generał pod koniec filmu pisała na komputerze (o ile na te czasy tak mogę nazwać to coś ) z prezydentem to myślałam, że akcja filmu dopiero teraz rozkręci sie na dobre to zostałam niemiło zaskoczona... nie polecam tego filmu nikomu.
Widzę, że miałyśmy podobne odczucia, bo i ja podczas seansu obstawiałam, że to film z lat 80tych lub początkowych 90tych. Mamka nawet o końcówce 70tych coś przebąkiwała :D Główna problematyka została tu jedynie nakreślona (ta z negatywnymi skutkami testowania broni jądrowej i detonacjami bomb), że niby ma to zły wpływ na magnetyzm Ziemi. Ok, ale zamiast pokazać te katastroficzne skutki, film nieudolnie snuje jedynie teorie, no i faktycznie szereg absurdów w filmie to już po prostu porażka, że też o zakończeniu nie wspomnę...również niemiło mnie film zaskoczył. Z daleka od takich szmir :/
film totalne dnoooo! nieprzemyslany wątek, a po za tym ten steropian pomalowany na szaro- no prosze Was- szkoda czasu na oglądanie takiego badziewia...;/
Być może film katastroficzny z uwagi na jego wysokie loty, sam w sobie jest katastrofą więc sami rozumiecie.