Pamiętam swój pierwszy seans tej części "Piratów". Poczułem świeży powiew z ekranu,
czułem się jakbym znowu miał 12 lat i oglądał przygody Indiany Jonesa. To chyba jedyny taki
film przygodowy od czasów Indy'ego i Skywalkera, do którego wracam po latach i nadal
świetnie się bawię. Fantastyczny soundtrack Klausa Badelta znalazł się w moich łapkach
zaraz po wyjściu z kina. Szkoda, że kolejne części są trochę słabsze i przesadnie
udziwnione. Zwłaszcza zakończenie trzeciego epizodu. Szkoda też, że Hans Zimmer zepsuł
to, co wymyślił Badelt. Wg mnie soundtracki Hansa (w wypadku tej serii) są niepotrzebnie
ciężkie, udziwnione, a jednocześnie nie wpadają w ucho, tak jak melodia z finału pierwszej
części.